„Tajemnica Rajskiego Wzgórza”

Tajemnica Rajskiego Wzgórza

„Tajemnica Rajskiego Wzgórza” z 2008 roku została wyreżyserowana przez Gabora Csupo. Jest to luźna adaptacja książki Elizabeth Goudge pod tytułem „The Little White Horse”, ponieważ z powieści zaczerpnięto ogólny pomysł i zarys postaci. Mimo wielu różnic obie wersje są bardzo dobre. Osobiście czytałam książkę i oglądałam film, więc z czystym sumieniem mogę polecić obie formy, ponieważ każda ma w sobie coś niezwykłego i zachwyca na swój sposób. Historia jest z gatunku fantasy, a ja uważam, że nawet jeśli ktoś nie jest miłośnikiem takich filmów, to powinien obejrzeć tą adaptację, ponieważ ma ona w sobie magię. Obsada aktorska jest doskonale dobrana, a ich role są poprowadzone bardzo dobrze. Pomysł z podwójnymi rolami niektórych aktorów również jest ciekawy, przyciąga uwagę, a także daje do myślenia.

Film opowiada o Marii Merryweather, która została sierotą, ponieważ jej ojciec niedawno zmarł, a matkę straciła już w wieku dziecięcym. W spadku dostaje tylko długi i starą księgę, która jest kroniką Księżycowej Doliny. Opowiada ona o dwóch rodach, Merryweatherów i De Noirów, które są tak skłócone jak rodziny Kapuletów i Montekich z „Romea i Julii” Wiliama Szekspira. Powodem kłótni są magiczne perły podarowane księżycowej księżniczce przez matkę naturę, ponieważ ukazują one prawdę w ludzkich sercach i potrafią spełniać życzenia, dobre czy złe. Ona nie ulega ich mocy, bo ma czyste serce, ale jej ojciec i narzeczony już tak. Kobieta czując się zdradzona przez tych, których kochała, rzuca klątwę na całą Księżycową Dolinę. Maria Merrywaether jedzie do tej doliny, by zamieszkać z wujem, który ma się nią zaopiekować. Posiadłość, w której ma zamieszkać podupada, ale nadal jest piękna. Dziewczyna z czasem odkrywa różne tajemnice i domyśla się prawdy. Jako ostatnia księżycowa księżniczka, jako jedyna może zdjąć klątwę z obu rodów i doliny. Wszystkie swoje działania kieruje na osiągnięcie tego celu. Bardzo spodobała jej się ta kraina i pokochała żyjące tam istoty. Z pomocą Robina z rodu De Noir udaje jej się odnaleźć perły, aby zwrócić je matce naturze. Maria zdejmuje klątwę i wszystko powraca do dawnej świetności.

Kostiumy są bardzo dopracowane, do najdrobniejszego szczegółu. Są bardzo piękne i pasują do każdej z postaci. Muzyka zachwyca, ponieważ wpada w ucho, jest niezwykła i idealnie dopasowana do scen. Na długo zapadnie mi ona w pamięć. Akcja rozgrywa się głównie w posiadłości Merrywaetherów, zamku De Noirów i lesie otaczającym obie budowle. Scenerie zapierają dech w piersi, ponieważ są to atrakcyjne krajobrazy. Monumentalne budowle przyciągają uwagę, a ich detale są naprawdę dobrze zrobione i nie można oderwać od nich wzroku. Gra świateł i cieni jest przeprowadzona po mistrzowsku, przez co podkreśla dramatyzm niektórych sytuacji, a także mroczne elementy jak np. zagłada całej doliny są ukazane wyraźniej, bardziej mrocznie, aż wywołało to drżenie mojego serca. Wszystkie miejsca z filmu zapadają w pamięć, ponieważ są piękne, a wręcz magiczne.

Maria Merrywether na początku jest arogancka i myśli tylko o wygodach, ale zmienia się wraz z upływem czasu. Przekonuje się do życia na wsi i kocha zwierzęta bardziej niż myślała. Gdy dowiaduje się o ciążącej na niej odpowiedzialności, próbuje uciec od problemu, ale domyśla się, że to nic nie da i stawia temu czoło z podniesioną głowią, a także odwagą. Wykazuje się inteligencją, sprytem i dobrocią. Szybko dochodzi do sedna problemów między jej rodem, a rodem De Noirów. „Największą klątwą tej doliny jest duma.” jej słowa podkreślają to, ponieważ nikt nie jest w stanie przeprosić, gdyż nie chce obrazić swojej godności i prowadzi to do sporów oraz nieporozumień. Wuj Benjamin jest oziębły, ma cięty język, a zarazem jest opiekuńczy. Nie bardzo wie jak radzić sobie z kobietami, dlatego stracił narzeczoną Lawendę. Ona zaś była kobietą nieco dziwną, ale piękną, kochającą kwiaty oraz zwierzęta. Maria doprowadza do złagodzenia ich sporu za pomocą intrygi z wysłaniem listów, które podpisała ich imionami, a skutkiem są ich ponowne zaręczyny. Postacie drugoplanowe takie jak Robin, panna Heliotrope, Marmaduke czy Digweed są oryginalne i każda wnosi coś do fabuły. Przede wszystkim są bardzo zabawne. Kogo nie rozbawił by kucharz, który jest nadpobudliwy i potrafi znikać, aby następnie pojawić się w innym miejscu? Ja nie mogłam się oprzeć takim komicznym sytuacjom. Niektóre postacie wręcz istnieją po to, by bawić publiczność i rozładowywać napiętą atmosferę.

Akcja rozwija się całkiem szybko, a zarazem płynnie. Żaden wątek nie został pominięty, wszystko było do końca wyjaśnione i na końcu poczułam satysfakcję, ponieważ wiedziałam, że nic nie obyło się bez porządnego wyjaśnienia, więc nie musiałam się domyślać, co się mogło stać czy snuć własnych teorii na ten temat. Wspomnienia z kroniki są idealnie wplatane w główny wątek, nie irytują widza jak w niektórych filmach, w których takie elementy są nieumiejętnie wprowadzone. Fabuła jest naprawdę ciekawa, bardzo wciąga i przyjemnie ogląda się ten film. Jest on także zrozumiały dla każdej grupy wiekowej i każdy znajdzie w nim coś co przyciągnie jego uwagę. Mnie osobiście podoba się historia, główna bohaterka oraz naprawdę magiczne miejsca.

„Tajemnica Rajskiego Wzgórza” naprawdę mnie urzekła i skradła moje serce, chyba na zawsze, ale najbardziej podoba mi się końcowa scena, która zapiera dech w piersiach, ponieważ naprawdę zachwyca. Jest to moment, w którym Maria zdaje sobie sprawę, że zdjęcie klątwy nie będzie tak proste jak się wydawało. Podejmuje ona drastyczne środki, a mianowicie w długiej, ciężkiej sukni skacze wprost do wzburzonego oceanu z wysokiego klifu. Mistrzowsko zastosowano w tej scenie zwolnione tempo i muzykę, która podkreślała napięcie, a zarazem smutek osób, które patrzyły na ten skok, po którym dziewczyna nie wynurzała się z wody. Gdy na wstrzymanym oddechu oczekiwałam na to, co się stanie, z morskich toni wyłoniła się fala, która zamieniła się w jednorożce, a ich galop wzmocniony poprzez muzykę, zgrywa się z biciem serca widza, dzięki czemu można poczuć magię, przynajmniej według mnie. Jeden z jednorożców wyciągnął Marię na brzeg, a klątwa została zdjęta. Ta scena miała na mnie ogromny wpływ i nie zapomnę jej do końca życia. Za każdym razem jak ją widzę, emocje i napięcie są takie same i nigdy nie maleją. Później wszystko wraca do dawnej świetności, wszyscy godzą się ze sobą i jest szczęśliwe zakończenie, które bardzo lubię, ale też nie pogardzę innymi zakończeniami. Gorąco polecam ten film, ponieważ naprawdę warto dać mu się oczarować.

Plakat z filmu Tajemnica Rajskiego Wzgórza.

Plakat z filmu Tajemnica Rajskiego Wzgórza.

Zwiastun Tajemnicy Rajskiego Wzgórza

Opublikowano Film | Skomentuj

„Dom na wzgórzu” autorstwa Petera Jamesa

Peter James „Dom na wzgórzu”

„Dom na wzgórzu”, a oryginalny tytuł brzmi „The House on Cold Hill”, autorstwa Petera Jamesa to horror wydany 13 kwietnia 2016 roku. Sama okładka książki przyciąga uwagę, ponieważ widnieją na niej wielkie napisy, które wyróżniają się na ciemnym tle jaśniejszymi kolorami. Można zauważyć również mroczny dom w staroświeckim stylu, który nawiązuje do tytułu. Patrząc na samą okładkę jest możliwe wydedukowanie, jaki to gatunek powieści. Jest to połączenie kryminału z ghost story, które naprawdę wciąga. Sentencja widoczna na okładce, „Mówili, że martwi nie mogą Cię skrzywdzić. Mylili się.”, pasuje do klimatu historii. Pobudza do myślenia, zmusza do wyciągnięcia jakichś wniosków, a przynajmniej pytań, na które szuka się później odpowiedzi. Duchy istnieją czy nie? A jeśli tak to czy mogą wpływać na nasz świat? Świat materialny? Czy nie? Czy mogą nas skrzywdzić? Czy można z nimi rozmawiać? Nasuwa się wiele pytań, ale czy znajdzie się na nie odpowiedzi? Nawet jak będzie można je dostrzec, to tylko dzięki wyobraźni swojej i autora. Mnie osobiście do sięgnięcia po ten tytuł zachęciła okładka, która naprawdę wpada w oko, w tym przypadku nawet nie czytałam opisu, co zdarza mi się rzadko.

Historia rozpoczyna się od mocnego zaskoczenia, naprawdę mocnego, gdy to przeczytałam poczułam się jakbym zderzyła się ze ścianą przy pełnym rozbiegu. Czytając prolog raczej nikt nie spodziewałby się krwawej masakry na samym wstępie. Tutaj się to pojawia, gdyż prolog jest prawdziwym wprowadzeniem do głównej linii czasowej, jest to dosyć duży przeskok czasowy. W prologu poznajemy małżeństwo z dwójką dzieci, którzy giną przygnieceni spadającą z dachu płytą, w dniu przeprowadzki do nowego domu. Jest to naprawdę duży szok dla takiej osoby jak ja, która po raz pierwszy sięgnęła po horror. Następnie już w rozdziale pierwszym jest przejście do głównego wątku. Głównymi bohaterami okazuje się rodzina Harcourtów. Ollie, Caro i ich córka Jade przeprowadzają się z Brighton do domu Cold Hill we wsi o tej samej nazwie. Ich celem jest odbudowanie podupadającej posiadłości, aby następnie wieść szczęśliwe życie z dala od zgiełku miasta, o czym oboje marzyli jako, że zawsze mieszkali w mieście. Może się wydawać, że będzie to szczęśliwa historia, ale jest całkowicie na odwrót.

Na początku wydaje się, że rozpoczęli sielankowe życie, którego zawsze pragnęli. Lecz z upływem dni okazywało się, że dom jest w gorszym stanie niż przypuszczali, a za tym szły dodatkowe wydatki, mimo że już byli zadłużeni, nie zamierzali zrezygnować ze swoich planów. Ollie jako projektant stron internetowych pracuje w domu, więc to on spędza tam najwięcej czasu, gdy jego żona jest w biurze w Brighton, a córka w szkole. Mają plany na dalsze życie, bo są szczęśliwi, ale nie wiedzą, że nie dane im będzie ich spełnić. Gdy w domu dzieją się dziwne, niewytłumaczalne rzeczy, starają się o tym nie myśleć bądź obwiniają o to zły stan posiadłości. Sprawy komplikują się, gdy złośliwe przypadki przytrafiają się coraz częściej, a Ollie spotyka tajemniczego staruszka i próbuje odkryć prawdę o tym miejscu. Caro jako racjonalistka, a także mało optymistyczna osoba, proponuje wyprowadzkę, ale jej mąż będący niepoprawnym optymistą, wyznającym filozofię „wszystko się jakoś ułoży”, namawia ją by zostali. Ataki na mieszkańców domu nasilają się, domownicy widują dziwną kobietę w niebieskiej sukience, a tajemnica się pogłębia. To dzieje się naprawdę czy to tylko migrena Olliego powróciła? Jedno jest pewne, zaczynają już powoli domyślać się, że nie są sami w domu.

Mężczyzna nie wiedząc co dalej robić, postanawia on więcej się dowiedzieć o swoim domu. Zdał sobie sprawę z tego, że nie przeczytał dokładnie dokumentów odnośnie tej georgiańskiej posiadłości. Dowiaduje się, że staruszek, którego spotkał od dawna nie żyje. Caro szuka pomocy u medium, który był wcześniej jej klientem. Zanim cokolwiek się wyjaśnia mężczyzna umiera z niewyjaśnionych przyczyn. Kobieta bojąc się, że to przez nią, nie wie co dalej robić. Ollie postanawia odkryć tajemnicę domu. Spotyka się z byłym pastorem, który opowiada mu sekret domu Cold Hill. Sekret o tajemniczej istocie objawiającej się bohaterom, gdzie głównym punktem jest to, że kobieta nie lubi, gdy ktoś opuszcza jej dom, więc zatrzymuje wszystkich odbierając im życie, ale to nie wszystko. Ollie nie wiedząc co o tym myśleć wraca do Cold Hill i zastanawia się nad poproszeniem o pomoc egzorcysty. Niedługo później dowiaduje się, że pastor z którym rozmawiał, nie żyje. Małżeństwo zaczyna naprawdę obawiać się domu, ale nie wyprowadzają się, mając nadzieję, że egzorcysta pomoże im rozwiązać problem. Ollie wpada  w pętlę czasową, jego przyszłość, przeszłość i teraźniejszość mieszają się. Widzi rzeczy, które wydarzyły się dawno temu lub które dopiero mają się wydarzyć. Odnajduje szkielet kobiety w niebieskiej sukience, ale nie wie co z tym zrobić, więc postanawia poczekać na specjalistę. Odkrywa, że jego rodzina umrze, ale zanim jest w stanie coś zrobić jest już za późno. Egzorcysta ginie w wypadku przed dotarciem do posiadłości Cold Hill. A Harcourtowie giną zanim są w stanie uciec z przeklętego miejsca, to kobieta która była duchem nie dopuściła, by opuścili jej dom.

Epilog jest praktycznie odbiciem prologu. Ponownie spotykamy się z rodziną, która chce zamieszkać w domu Cold Hill, ileś lat po śmierci rodziny Harcourtów. Zadowoleni robią plany na przyszłość, ale duch nie pozwoli im wieść szczęśliwego życia. Książka ma zakończenie otwarte, ponieważ nie wiemy co dokładnie stało się z tą rodziną. Możemy się domyślać, że duch znowu zwyciężył, co skończyło się śmiercią bohaterów i w ten sposób cykl nie został przerwany. Lecz może być i tak, że w końcu udało się przepędzić kobietę w niebieskiej sukience. Autor pozostawił interpretację zakończenia czytelnikowi. Osobiście uważam, że historia się powtórzy i duch ponownie zwycięży, bo niby jak go pokonać czy zabić, skoro jest niematerialny? Uważam, że każdy odczuje to inaczej.

Powieść „Dom na wzgórzu” napisana jest prostym, łatwym do zrozumienia, współczesnym językiem. Akcja rozgrywa się we współczesnych czasach, choć zahacza wspomnieniami o daty sprzed II wojny światowej. Bohaterowie są dobrze przedstawieni, są bardzo przyjemni dla czytelnika, bo są bardzo prawdziwi, mają swoje problemy, jeszcze zanim zamieszkali w nawiedzonym domu. Wątki są poprowadzone w odpowiednim kierunku, tajemnica przeplata się ze straszeniem, choć są drobne niedopowiedzenia, całość wypada bardzo dobrze. Uwagę przykuwają szczegółowe opisy krajobrazów czy samej posiadłości, działa to na wyobraźnię i pozwala lepiej wyobrazić sobie wszystkie miejsca akcji. Rozdziały są kończone w takich momentach, że trzymają w napięciu, aż chce się czytać dalej. Jest to naprawdę lekka lektura, na góra 3 wieczory. Czyta się naprawdę szybko, przynajmniej według mnie, ponieważ napięcie jest budowane po mistrzowsku i trudno oderwać się od tej lektury. Historia sama w sobie jest ciekawa, każdy znajdzie w niej coś dla siebie, morderstwa, miłość, zdrady, itp. Podobał mi się również główny bohater, który miał niesamowite podejście do życia. Jego filozofia życiowa, „że wszystko będzie dobrze”, naprawdę przemawia do mnie, gdyż jako racjonalistka mogłam poznać inny punkt widzenia. Minusem jest to, że w pewnym momencie akcja trochę za bardzo przyspiesza i co za tym idzie, są małe niedociągnięcia, niedopowiedzenia. I jako miłośniczka szczęśliwych zakończeń i wygranej dobra nad złem byłam nieco rozczarowana takim końcem, ale czego innego można spodziewać się po horrorze? Mimo kilku minusów jest to książka naprawdę godna polecenia, przeczytania i jak ktoś jest miłośnikiem horrorów czy tajemnic to powinien skusić się na poświęcenie tej pozycji trochę czasu, bo uważam że warto.

Zdjęcie okładki książki

Zdjęcie okładki książki Dom na wzgórzu

Fragment książki, który może zachęcić do sięgnięcia po całość

 

Opublikowano Książka | Skomentuj

„Szeregowiec Ryan”

Film „Szeregowiec Ryan”

Film pt. „Szeregowiec Ryan”, tytuł oryginalny „Saving private Ryan”, jest wyprodukowanym w 1998 roku dramatem wojennym w reżyserii Stevena Spielberga. Scenariusz napisał Robert Rodat, zdjęcia wykonał Janusz Kamiński, muzyką zajął się John Wiliams, a scenografią Thomas E. Sanders. W główne role wcielili się m. in. Tom Hanks, Tom Sizemore, Edward Burns, Barry Pepper, Matt Damon, Giovanni Ribisi, Adam Goldberg, Vin Diesel, Jeremy Davies, Ted Darison, Paul Giamatti, Dennis Farina, Joerg Stadler oraz Max Martini. Film trwa 169 minut, został wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Daty pierwszych premier: 24.07.1998 r. w USA, 22.09.1998 r. w Polsce.

Historia przedstawiona w „Szeregowcu Ryanie”, rozgrywająca się w realiach II wojny światowej, a mówiąc dokładniej, w trakcie operacji „Overlord”, czyli lądowania aliantów we Francji w 1944 roku, jest pretekstem do głębszej refleksji nad sensem i celem ludzkiego życia. Film opowiada o losach grupy amerykańskich żołnierzy. Jest czerwiec 1944 roku, właśnie ruszył tzw. drugi front w Europie. Lądujący na plaży Omaha w Normandii oddział rangersów Kapitana Millera zostaje zdziesiątkowany. Z ocalałych żołnierzy Miller wybiera kilku do niebezpiecznej misji. Otrzymuje rozkaz przeniknięcia za linię frontu i odnalezienia tytułowego szeregowca Ryana. Dowództwo traktuje akcję prestiżowo. Trzej bracia Ryana zginęli w walce i nie można dopuścić, aby matka straciła ostatniego syna. Miller ma odnaleźć i uratować Jamesa Ryana nawet za cenę życia swoich ludzi.

Spielberg od początku stawiał na skrajny realizm. Zatrudniono w tym celu światowej sławy historyków wojskowości. Film jest świetną produkcją. Już w pierwszych minutach zaskakuje rozmachem scen batalistycznych. Kule świstają, wybuchy pocisków są bardzo realistyczne, krew znajduje się dosłownie wszędzie. Widz o słabych nerwach może tego nie wytrzymać, gdyż jest dużo drastycznych scen. „Szeregowiec Ryan” wniósł nową jakość do Hollywood. Widać to chociażby na przykładzie podjęcia kwestii śmierci. We wcześniejszych filmach trupy ścielą się gęsto, wybuchają pociski, granaty, serie z karabinów maszynowych dosłownie ścinają ludzi. A mimo to nie robi to na widzu głębokiego wrażenia, po prostu jest to kolejna strzelanina. Natomiast w „Szeregowcu Ryanie” każda śmierć jest straszna i tragiczna. Na naszych oczach żołnierzom urywa ręce i nogi, dzieją się wszystkie możliwe okropności. Oglądając ten film, czułam się jakbym naprawdę była na wojnie, to prawdziwa bitwa na ekranie. Gra aktorów zasługuje na pochwałę. Role są prowadzone bezbłędnie i po mistrzowsku. Produkcja ta jest arcydziełem światowego kina: genialna scenografia, muzyka, a także niebanalne detale: repliki broni, mundury, pojazdy, które sprawiają, że widz jest przenoszony do okupowanej przez hitlerowców Normandii. Do tego tysiące bezimiennych statystów tak niezbędnych w filmach wojennych. Scenografię stanowi ufortyfikowana plaża, a także ruiny miast. Wygląda to naprawdę znakomicie. Filmowy obraz perfekcyjnie pokazuje ideały i wartości prawdziwego żołnierza: braterstwo, honor, przyjaźń. Dlatego też uczy Nas jak postępować i pokazuje jak należy zachowywać się wobec przyjaciół oraz ojczyzny.

Po obejrzeniu tego filmu nasuwa się wiele pytań np. Czy ta misja miała sens? Czy dla jednej osoby poświęca się życia innych ludzi? Czy warto? Właśnie na tym polega tragizm tej produkcji. „Szeregowiec Ryan” należy do nietuzinkowych filmów, które nikogo nie pozostawią obojętnie. Jednych zrazi ilość krwi, a innym się to spodoba. Najlepszą pochwałę dla filmu stanowi ilość otrzymanych Oskarów.

Gdy obejrzałam pierwszy raz „Szeregowca Ryana”, byłam naprawdę oszołomiona i poczułam, że uczestniczyłam w czymś wyjątkowym. Jest to produkcja w istocie doskonała i godna uwagi, trzyma w napięciu do ostatniej sekundy. Uważam, że film ten jest przeznaczony dla szczególnej grupy odbiorców, m. in. osób o mocnych nerwach, w odpowiednim wieku, na pewno nie jest przeznaczony dla dzieci. Jego walory uzupełnia bardzo dobra gra aktorska i muzyka sławnego kompozytora Johna Wiliamsa. Wszyscy, którzy szukają filmu wartościowego i poruszającego, zachęcam bardzo do sięgnięcia po ten tytuł. Każdy, kto choć w najmniejszym stopniu interesuje się historią II wojny światowej, powinien zobaczyć „Szeregowca Ryana”. Zastrzegam tylko – przygotujcie się na mocne wrażenia…

Plakat promujący Szeregowca Ryana

Plakat promujący Szeregowca Ryana

Trailer filmu

Opublikowano Film | Skomentuj